Wieczory na przekór konkursom

DZIENNIK POLSKI, Kraków, środa 10 maja 2000

Lidia Jazgar / Nie tylko o Studenckim Festiwalu Piosenki

Duch współzawodnictwa należy do duchów najbardziej mi obcych. Nie lubię zawodów, wyścigów i innych l i c y t a c j i...

Oczywiście, raz na jakiś czas i we mnie „coś” wstępuje, ale to temat na zupełnie inne rozważania.

Tym bardziej jestem dumna z tego, że udało mi się dotrzeć do Grona Laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki. A grono to naprawdę zacne...

Być rodowitą krakowianką, wokalistką zespołu o nazwie Galicja, śpiewać piosenki, tzw. Poetyckie, mieć „konkretny” kontakt z Piwnicą Pod Baranami (udział w kabaretach nieodżałowanego Piotra Skrzyneckiego i samodzielne recitale) i... nie wziąć udziału w TYM FESTIWALU...?

To było nieuniknione.|

DZIENNIK POLSKI, Kraków, środa 10 maja 2000
Lidia Jazgar / Nie tylko o Studenckim Festiwalu Piosenki

Duch współzawodnictwa należy do duchów najbardziej mi obcych. Nie lubię zawodów, wyścigów i innych l i c y t a c j i...

Oczywiście, raz na jakiś czas i we mnie „coś” wstępuje, ale to temat na zupełnie inne rozważania.

Tym bardziej jestem dumna z tego, że udało mi się dotrzeć do Grona Laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki. A grono to naprawdę zacne...

Być rodowitą krakowianką, wokalistką zespołu o nazwie Galicja, śpiewać piosenki, tzw. Poetyckie, mieć „konkretny” kontakt z Piwnicą Pod Baranami (udział w kabaretach nieodżałowanego Piotra Skrzyneckiego i samodzielne recitale) i... nie wziąć udziału w TYM FESTIWALU...?

To było nieuniknione.

Udało się to w roku 1992, na 28. Studenckim Festiwalu.

Trzecie miejsce i Nagroda Specjalna Piwnicy Pod Baranami, czego pamiątką jest niezwykłej dla mnie wartości analogowa płyta Piwnicy z dedykacją Piotra S... Z tego, co wiem, to jedyna taka nagroda w historii SFP. Wystarczy, aby mieć sentyment szczególny...

Pamiętam atmosferę pełną nerwowości (niech nikt mi nie mówi, że to tylko „przygoda” i „świetna zabawa”!), pamiętam „imprezy towarzyszące” (nadające tzw. barwę) i pamiętam „współlaureatów”. Wśród nich: Robert Kasprzycki (I miejsce), Autorski Kabaret Rafała Kmity (II) i Janusz Radek (też III miejsce). Patrząc na listę laureatów z perspektywy...

Ale to temat na zupełnie inne rozważania...

Zdarzało mi sie póĽniej prowadzić przesłuchania konkursowe i być jurorem krakowskiej giełdy będącej eliminacjami SFP. Inny rodzaj emocji, ale jednak... Najtrudniej bowiem ocenić kolegów, z którymi na co dzień spotykam się na estradzie.

Patrząc na odważnych i pewnych siebie „konkursowiczów” (choćby tegoroczna giełda krakowska), oddycham z ulgą, że mam to już szczęśliwie za sobą...

Na przekór więc konkursom, wymyśliłam sobie pięć lat temu Galicyjskie Wieczory z Piosenką, całkowicie pozbawione ducha walki (chyba że z samym sobą).

Od paĽdziernika 1995 roku, zapraszam do krakowskiego klubu Rotunda na niezwykłe spotkanie towarzysko- muzyczne. Niezwykłe, bo oprócz nuty duchowej, zawsze „coś dla ciała” (uspokajam-ciasteczka i czekoladki)- ważne, że dla Wszystkich! Mnóstwo różnego rodzaju niespodzianek i upominków dla Publiczności.

Nazwa to konsekwencja faktu, ze każdorazowo, wspólnie z zespołem Galicja mam zaszczyt czynić honory domu. A Gości mamy co niemiara! Wspaniali Artyści - największe Gwiazdy i wykonawcy mniej znani, którzy właśnie tutaj zdobywają nowych słuchaczy.

To niesamowite być sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”... świadomość, że od godziny 20 nikt, oprócz mnie, nie wie, co zdarzy się tego wieczoru, jest uczuciem niezwykłym. Polecam.

A każdy z koncertów jest zupełnie inny. Ma swój „temat przewodni”, który jest hasłem wywoławczym dla Wykonawców, Publiczności i dla mnie. Bardzo to lubię, często bowiem i ja jestem zaskakiwana, choćby poziomem wiedzy i profesjonalizmem Mojej (że powiem nieskromnie) Publiczności.

A Publiczność właśnie wyznacza tempo akcji. To nie konkurs, więc „bisować” można, ile dusza zapragnie!

Można też samemu się wypowiedzieć (w postaci piosenki lub wiersza) i jeszcze otrzymać nagrodę (płyty i kasety).

Tego, co robiliśmy do tej pory nie da się opowiedzieć.

To temat na zupełnie inne rozważania...

Były próby topienia Marzanny, ogniska na środku Rotundy. Rozwiązywaliśmy też zadania z logiki, a na Wieczorze Filmowym, oglądalismy filmy, słuchaliśmy śpiewających aktorów i wręczaliśmy Galicyjskie Pegazy. Jan Jakub Kolski napisał wtedy w mojej Złotej Księdze Pamiątkowej (istnieje!!!): „To nieprawda, że Pegaz Galicyjski nie ma skrzydeł. Ma! Jego skrzydłami jest jedyna w swoim rodzaju atmosfera tego miejsca. Słowo honoru.”

Nie mnie oceniać, ale dumna jestem z tego, że Artyści chcą wracać, a Publiczność ciągle tłumnie przybywa... Są konsekwencje.

Już Pięćdziesiąt Galicyjskich Wieczorów za nami!

A to oznacza około 1500 wykonawców (soliści, chóry, zespoły, orkiestry, kapele ludowe, zespoły pieśni i tańca, teatr tańca). Łatwiej byłoby wymienić- kogo jeszcze u nas nie było...

To wreszcie, ponad 150 godzin spotkań, których „wartość energetyzująca jest nie do przecenienia” (inna recenzja). Również dla mnie.

Jeden ze „Stałych Bywalców” napisał kiedyś do mnie: „Takich Wieczorów nie ma ani w Krakowie, ani w Polsce (...) co do świata- nie wiem i przyznaję, że wcale mnie to nie obchodzi” i przyjeżdża co miesiąc z Frankfurtu.

Skoro mam możliwość - DZIĘKUJĘ!

Artystom za to, że byli i będą, Publiczności Mojej za to, że jest Wielka (w przenośni i dosłownie), Sponsorom Moim, bez których Wieczory nie byłyby Galicyjskimi, i Gościnnej Rotundzie, z dyrektorem Robertem na czele! (Za to, że choć nie zawsze rozumiecie moje pomysły, pozwalacie mi na wiele!)

Pięćdziesiąty Wieczór otworzył tegoroczny SFP. Nie pierwszy raz znaleĽliśmy się w programie TEGO festiwalu.

To nie przypadek...

Ale to temat na inne rozważania...