Wszystkim życzę dobrze. Cały świat bym chciała uszczęśliwić

Gazeta Krakowska. Polska The Times, 29 stycznia 2010

Polecam cierpliwość. „Oczekiwanie jest naszą porą...”, jak śpiewałam w jednej z moich pierwszych piosenek sprzed 18 lat. Bywa tez tak, ze to co wydaje nam się tragedią, z biegiem czasu okazuje się doświadczeniem wzbogacającym. Warto czekać – mówi Lidia Jazgar w rozmowie z Małgorzatą Iskrą

- Zdolna, doceniana, piękna. Czy Pani jest szczęśliwa?

- Odnosząc się do drugiej części Pani wypowiedzi (śmiech)…
Tak. Jestem szczęśliwa, ponieważ kocham to, co robię i robię to, co kocham. Poza tym żyję wśród ludzi, których kocham i którzy mnie kochają. Jako osoba niezwykle rodzinna nie wyobrażam sobie dnia bez kontaktu z najbliższymi – chociaż telefonicznego, gdy na osobisty nie zawsze starcza czasu, tak jak brakuje go na „przelanie na płytę” piosenki o jesieni, której słowa i muzykę mam od lat w głowie. A największym moim szczęściem jest córka Magdalena, studentka muzykologii… Nawiasem mówiąc, uzdolnienia muzyczne w mojej rodzinie nie są osobliwością: mój ojciec był muzykiem, moi wujkowie są muzykami, bracia Tomasz i Władysław – także, zawodowo. Wszyscy muzykę kochamy i z nią nasze życie jest w sposób naturalny związane.|

Gazeta Krakowska. Polska The Times, 29 stycznia 2010

Polecam cierpliwość. „Oczekiwanie jest naszą porą...”, jak śpiewałam w jednej z moich pierwszych piosenek sprzed 18 lat. Bywa tez tak, ze to co wydaje nam się tragedią, z biegiem czasu okazuje się doświadczeniem wzbogacającym. Warto czekać – mówi Lidia Jazgar w rozmowie z Małgorzatą Iskrą

- Zdolna, doceniana, piękna. Czy Pani jest szczęśliwa?

- Odnosząc się do drugiej części Pani wypowiedzi (śmiech)…
Tak. Jestem szczęśliwa, ponieważ kocham to, co robię i robię to, co kocham. Poza tym żyję wśród ludzi, których kocham i którzy mnie kochają. Jako osoba niezwykle rodzinna nie wyobrażam sobie dnia bez kontaktu z najbliższymi – chociaż telefonicznego, gdy na osobisty nie zawsze starcza czasu, tak jak brakuje go na „przelanie na płytę” piosenki o jesieni, której słowa i muzykę mam od lat w głowie. A największym moim szczęściem jest córka Magdalena, studentka muzykologii… Nawiasem mówiąc, uzdolnienia muzyczne w mojej rodzinie nie są osobliwością: mój ojciec był muzykiem, moi wujkowie są muzykami, bracia Tomasz i Władysław – także, zawodowo. Wszyscy muzykę kochamy i z nią nasze życie jest w sposób naturalny związane.

- Czy do szczęścia trzeba jakoś dojrzeć, zapracować na nie?

- Nie wiem, ja jestem za nie po prostu wdzięczna. Tak jak za wszystko co jest mi w życiu dane. Także za ludzi których spotykam… Prawdą jest jednak, że na ów stan trzeba czasem poczekać. Dlatego polecam cierpliwość. „Oczekiwanie jest naszą porą..’ jak śpiewałam w jednej z moich pierwszych piosenek sprzed 18 lat. Bywa też tak, że to, co wydaje nam się tragedią, z biegiem czasu okazuje się doświadczeniem wzbogacającym. Warto czekać.

- Wnioskuję z tego, że i trudne doświadczenia nie były Pani obce?

- Zdarzyło się że plan jaki miałam kiedyś na życie, rozpadł się. Wtedy był to dal mnie szok. Teraz, po latach wiem, że gdyby nie tamte bolesne doświadczenia, nie byłabym teraz w tym miejscu w którym jestem. Jak każdy człowiek, doświadczam smutku i radości. Już wiem, że to sinusoida, że tak ma być. Zmienność, nastrojów, pogody, stanów ducha a także i ciała… Na szczęście są tez Rzeczy niezmienne i trzeba się ich trzymać, żeby „dać radę”. Życie jest naprawdę trudne. Ale piękne!

- Zawodowo wiele Pani potrafi udĽwignąć.

- Tak mówią (śmiech). Ja na szczęście nie mam czasu się nad tym zastanawiać. To prawda, pracy mam dużo: śpiewam w moim zespole GALICJA, którego wydawcą płyt i managerem jestem, piszę teksty do niektórych swoich piosenek a i muzykę się zdarzyło, bywam prezenterem radiowym i telewizyjnym, ale przede wszystkim organizuję koncerty, które sama wymyślam, reżyseruję i prowadzę. Są to więc głównie autorskie projekty, które często przeradzają się w cykle trwające latami („Galicyjskie Wieczory z Piosenką”, „Nowa Huta. Dlaczego nie?!”). Do tego jako konferansjer, mam zaszczyt i przyjemność prowadzić niezwykłe wydarzenia, te najbardziej prestiżowe ale i te bardziej kameralne. Przykłady? Choćby koncert z okazji 750-lecia lokacji Krakowa czy koncert z okazji 30-lecia Pontyfikatu Jana Pawła II, obydwa dla 2 Programu TVP, albo… koncert w przedszkolu, czy w hospicjum… Moja praca jest moją pasją, więc nie narzekam że kiedy inni świętują, ja nie wiem co to długie weekendy. Na szczęście nie jest sama. Mój Anioł Stróż zapracowany jest bardzo (śmiech). Nie jestem w stanie wymienić dziesiątek, a może już i setek zrealizowanych projektów. Po przykłady, zapraszam do aktualności ale i do archiwum na mojej: www.lidiajazgar.pl

- Wykształcenie miało jakiś wpływ na rodzaj aktywności Lidii Jazgar?

- Z braku miejsc, nie dostałam się na wydział aktorski krakowskiej PWST, gdzie
zdecydowałam się zdawać w ostatniej chwili, tuż przed terminem egzaminów. Wybrałam się więc na kierunek najbliższy temu czym zajmowałam się zawsze. Ukończyłam pedagogikę kulturalno-oświatową na UJ. W międzyczasie, tańczyłam i śpiewałam w Zespole Pieśni i Tańca „Nowa Huta”, z którym objechałam kawałek świata, trafiłam do kabaretu Galicja, który potem stał się zespołem istniejącym do dziś. Zaczęliśmy w Klubie „Fama”, potem: Klub „Pod Jaszczurami”, „Arka” i „Piwnica Pod Baranami” z którą związani byliśmy przez ładnych parę lat… Jako dokumentacja tej naszej ”Galicjowej drogi”, w marcu ukaże się płyta „Oczekiwanie 1992”. To reedycja naszej pierwszej kasety, właśnie z „tamtych” czasów… Pamiętam, że Piotr Skrzynecki – niezastąpiony konferansjer – zwykł mawiać do mnie: „ty nic nie mów, tylko śpiewaj”. Nie posłuchałam go. Dużo mówię (śmiech)

- Czuje Pani, że ludziom podoba się tzw. piosenka łagodna, nastrojowa?

- Czuję i wiem. Widzę i słyszę. Choćby na naszych (zespołu Galicja) koncertach. Miło jest też ciągle otrzymywać maile z prośbą o nowe piosenki, o kolejne płyty. To mobilizuje do pracy. Mamy swoich wiernych słuchaczy. Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich, a szczególnie pewną Rodzinę spod Warszawy, która przemierza wiele kilometrów aby być na każdym naszym koncercie. Nawet teraz, kiedy trzeba pokonywać taki śnieg i taki mróz. Na szóstym już naszym Wieczorze Kolęd i Pastorałek, który odbył się w wieczór Trzech Króli w Bazylice Franciszkanów też byli! To mnie naprawdę wzrusza…

- A czy nie żal, że nie ma Pani wielkiego przeboju? Artyści o tym
marzą i nic w tym złego.

- Ależ Galicja ma wiele przebojów! Jeśli nie śpiewa ich cała Polska, to pewnie tylko dlatego, że ich nie słyszeli (śmiech), a to juz nie nasz wina… No może trochę nasza, bo płyty Galicji można znaleĽć tak naprawdę tylko w jednej zaprzyjaĽnionej krakowskiej księgarni muzycznej. I jeszcze w jednym sklepiku w Krakowie… no i jeszcze w sprzedaży wysyłkowej. Znów zapraszam na lidiajazgar.pl. Może nie jest najłatwiej nas znaleĽć, ale mam przykłady że jeśli ktoś dotrze do którejś z naszych płyt, wraca - do kolejnych i na koncerty. Trwa to już 23. lata! Wolę tak, niż jeden tak zwany przebój i… już. Poza tym, jeden wielki, ogólnopolski przebój mam. To reklama pewnej czekolady, rock’and rollowa piosenka śpiewana przez sympatyczną krówkę… To ja! (śmiech)

- Czy z faktu, że śpiewa Pani dla różnej publiczności, także osób
niepełnosprawnych intelektualnie, wynika, że traktuje Pani swoje
sceniczne bycie również, jako posłannictwo społeczne?

- To prawda, że śpiewam na koncertach dla moich Przyjaciół - podopiecznych fundacji Brata Alberta, Fundacji Mimo Wszystko Ani Dymnej, Wolontariatu św. Eliasza, Hospicjum św. Łazarza, zdarzył się także występ w więzieniu… Nigdy jednak nie musiałam przygotowywać jakiegoś specjalnego repertuaru na te spotkania. śpiewam o tym co wydaje mi się ważne. Oczywiście za każdym razem mogę wybierać z naszych kilkudziesięciu piosenek, ale cieszę się że za każdym razem, odkrywam zawarte w nich treści na nowo. Dzięki słuchaczom i okolicznościom w jakich koncert się odbywa. Często zdarza mi się występować w duecie z gitarzystą Ryszardem Brączkiem, współzałożycielem Galicji, kompozytorem, autorem większości naszych tekstów. W takim bardzo kameralnym składzie, te same słowa brzmią jeszcze inaczej, cisza brzmi najpiękniej, a skupiona publiczność jest odpowiedzią na ewentualne pytanie, czy bez bogatego instrumentarium warto. Zawsze warto, jeśli chce się dzielić słowem i „byciem” z drugim człowiekiem. Zawsze też następuje reakcja zwrotna. „Spotkanie otwiera oczy, bo w spotkaniu jest Duch...!” to cytat z jednej z naszych najnowszych piosenek. Oczywiście bardzo lubię też wyzwania w postaci wielkich produkcji, do udziału w których zapraszam chóry, orkiestry, solistów, kapele góralskie, partnerów do współprowadzenia, wymagające specjalnie przygotowanej scenografii, specjalnej realizacji świetlno – dĽwiękowej, tak jak wczorajsze „śpiewajmy i grajmy Mu, czyli kolędowanie z Janem Pawłem II”. Mam szczęście pracować z najlepszymi. A treści płynące ze sceny w Filharmonii – te same. Ważne.

- Nawet mające religijne przesłanie?

- „Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko! (śmiech). W życiu kieruję się tym co mi serce dyktuje. I sumienie. Siebie oszukać się nie da. Niby zawsze wiedziałam że Ktoś nade mną czuwa, chce dla mnie jak najlepiej i kocha mnie taką jaka jestem. Co innego wiedzieć, a co innego poczuć. Teraz, bardziej to czuję niż wiem. Kiedyś nie umiałam o tym mówić. Teraz, kiedy ktoś pyta, mówię za siebie, na podstawie własnych doświadczeń. Tak - Pan Bóg jest i jest Dobry. Cuda zdarzają mi się co dzień. Życzę każdemu żeby też tak miał, bo wszystkim życzę dobrze. Pewnie dlatego że urodziłam się 6 grudnia, w świętego Mikołaja, i cały świat bym chciała uszczęśliwić (śmiech)!

- Za dzielenie się radością życia z niepełnosprawnymi intelektualnie
otrzymała Pani medal św. Brata Alberta. Co można dawać takim ludziom?

- Tak, nie dość że spotkania z Nimi dostarczają mi niezwykłych przeżyć, to jeszcze dostałam ten niezwykły Medal, dołączając do zaszczytnego grona laureatów. Nie zaplanowałam tego. To Oni zaprosili mnie do siebie, po którymś Galicyjskim Wieczorze. Tak trafiłam do Radwanowic, gdzie bywam od kilkunastu lat. Oprócz uroczystości, koncertów, ważnych rocznic, spotykamy się na świątecznych „Opłatkach” i „Jajeczkach”. To najwdzięczniejsza publiczność i wspaniałe osoby, obdarzone wieloma talentami - choćby muzycznymi. Wspólnie z Anią Dymną, Andrzejem Zaryckim i Radiem Kraków, od roku organizujemy koncerty prezentujące finalistów Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. Proszę posłuchać jak oni śpiewają… Tym ludziom, podobnie jak wszystkim nam, potrzeba jednego: „ze sobą tylko siebie przynieś”, śpiewam w jednej z pastorałek. To wystarczy. I nie bać się.

- Jak promowanie Nowej Huty?

- Jestem krakowianką. Urodziłam się na Kopernika. Od wielu lat mieszkam w Nowej
Hucie i chwalę to sobie. Nie interesują mnie krążące stereotypy. Miejsca tworzą ludzie. A Kraków jest jeden. Organizowałam i organizuję koncerty na terenie wszystkich dzielnic (śmiech): na Wawelu, na dziedzińcach Krakowa, na Rynku, w krakowskich kościołach i klubach… Zawsze zależy to od idei i pomysłu. Koncerty „Nowa Huta. Dlaczego nie?!”, których jestem dyrektorem artystycznym, od sześciu lat gromadzą tysiące widzów. Wymyśliłam to hasło, po to żeby nasze miasto „łączyć”, nie „dzielić”. I myślę że to się udaje. Odkrywanie tej dzielnicy jako nowego miejsca koncertowego, przynosi dużo radości i niespodzianek wszystkim: widzom, wykonawcom, organizatorom. Chyba o to chodzi. Publiczność przybywa do nas z całego miasta i z całej Polski! Scena przy Dworku Jana Matejki, Aleja Róż, Muzeum Lotnictwa, kościoły nowohuckie, to niepowtarzalne scenerie… Proszę sprawdzić. Najbliższy koncert już na wiosnę. Zapraszam.

- Zagoniona, zaangażowana. Stać Panią jeszcze na jakieś kobiece egoizmy?

- Jak już wspomniałam, jak się ma za patrona świętego Mikołaja, egoistą być się nie da (śmiech). Wszystko jest dla mnie ważne, a czasu nie da się rozciągnąć. Chętnie zrealizowałbym parę zaległych towarzyskich „kaw” i nie mam kiedy odebrać urodzinowego prezentu od przyjaciółki. Poza tym, jakoś daje radę (śmiech). W każdym razie, kiedy spotykam kogoś niespodziewanie na ulicy, doceniam ten fakt, bo takie krótkie spotkanie, spotkaniem także jest! Doceniam to co jest mi dane i z nadzieją czekam na miłe niespodzianki…

Lidia Jazgar, absolwentka pedagogiki UJ; wokalistka, która koncertuje
i nagrywa z zespołem "Galicja"; laureatka Studenckiego Festiwalu
Piosenki w Krakowie; scenarzysta, reżyser i konferansjer widowisk
muzycznych m.in. cykli "Galicyjskie Wieczory z Piosenką", "Nowa Huta. Dlaczego nie?!", "Wieczory kolęd i pastorałek"; właścicielka agencji
artystycznej; współpracuje z licznymi instytucjami dobroczynnymi.